Husaria – polska jazda należąca do autoramentu narodowego, znana z wielu zwycięstw formacja kawaleryjska Rzeczypospolitej, obecna na polach bitew od początku XVI wieku do połowy XVIII wieku. Była wykorzystywana do przełamywania sił nieprzyjaciela poprzez zadawanie rozstrzygających uderzeń w postaci szarż, które w najważniejszym okresie jej istnienia kończyły się zazwyczaj zwycięstwami.
Ze względu na nietypowe uzbrojenie i taktykę husaria jest zaliczana do najskuteczniejszych formacji wojskowych w dziejach kawalerii.
Pochodzenie nazwy:
Istnieje kilka teorii na temat pochodzenia nazwy husaria, z których jako najbardziej prawdopodobne zazwyczaj historycy przyjmują dwie:
- Pierwsza wywodzi ją serbskiego usar lub gusar, która oznacza konnego wojownika, korsarza lub rozbójnika.
- Druga wywodzi ją z języka węgierskego huszár będącą połączeniem dwóch węgierskich wyrazów husz - dwadzieścia oraz ar oznaczającej lenno lub dobra ziemskie.
Historycy przyjmują, że nazwa przejęta została do języka polskiego w związku z zaciągiem do wojska koronnego pierwszych husarzy, którzy wywodzili się z terenów Serbii oraz Węgier. Pierwszym znanym dokumentem wymieniającym husarzy jest spisany po łacinie regest skarbowy z roku 1500 Regestrum in quo diversi computi ti rationem..., w którym znaleziono najstarszy zapis o zaciągnięciu husarzy na służbę Jagiellonów. W dokumencie tym kilku husarzy wymienienionych jest z imienia i nazwiska.
![]() |
Konstanty Górski, autor Historyi Jazdy Polskiej, wymienia również inne dokumenty źródłowe w tym m.in. rachunek z 1580, w którym pojawia się nazwa husarz – usarz.
![]() |
Informację o husarzach w armii polskiej pod rokiem 1503 zanotował w swojej kronice wydanej w roku 1582 polski kronikarz Maciej Stryjkowski: "tejże jesieni (1503) doszła nowina króla Aleksandra (Jagiellończyka), iż Tatarowie przeszedłszy rzekę Przypeć pustoszą włości litewskie, a król przeciwko nich posłał książę Michajłowicza Olelkowicza słuckiego, a wojewodzica podolskiego Jana Buczackiego i przy nich dworzan litewskich i Raców niemało, którzy za litewskie pieniądze żołniersko po usarsku natenczas służyli" . W czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów stosowano staropolską skróconą nazwę usarz oraz usaria. Częstym błędem jeśli chodzi o nazewnictwo jest mylenie dwóch różnych formacji wojskowych - wcześniejszej husarii oraz późniejszych huzarów oraz wymienne stosowanie wobec siebie tych dwóch nazw.
Uwaga!!!
Nie mylić husarza z huzarem. Ten pierwszy to żołnierz husarii, półciężkiej formacji kawaleryjskiej I Rzeczypospolitej, a huzar to żołnierz lekkozbronej jazdy węgierskiej powstałej w XV wieku.
Historia husarii:
W rejestrach wojskowych (tzw. rollach) można poznać roty husarskie po powszechnie stosowanym skrócie p.t.d.p., który oznaczał pancerz, tarczę, drzewo i przyłbicę. Szabli husarskiej, jako broni oczywistej w omawianej epoce, nie wymieniano; dochodziły do tego koncerz i pistolety, a wcześniej (w XVI wieku) łuk i nadziak; długa broń palna początkowo zalecana, w XVII wieku stała się obowiązkowa dla pocztowych.

Husaria była z początku jazdą lekką. Racowie ubierali się w kaftany, a ich podstawową bronią defensywną była drewniana „tarcza turecka” o charakterystycznie wydłużonym jednym rogu. Niedługo potem zaczęto używać lekkich zbroi i szyszaków. Broń ofensywną stanowiła długa kopia (4,5 do 6,2 metra). Beauplan podaje, że długość kopii wynosiła 19 stóp, co daje – przyjmując stopę polską (29,8 cm) – 5,66 m. Była drążona w środku i wzmacniania oplotem z rzemienia, a przez to lekka, stanowiąca opracowany w Polsce wariant rozwojowy kopii typu węgierskiego. Charakterystycznym jej elementem był długi na 2,5-3 metry proporzec w barwach danej roty. Technologia wytwarzania kopii husarskich polegała na doborze drewna i takim okręcaniu skórą (z użyciem utwardzającego kleju) by uzyskać bardzo lekką, a jednocześnie doskonale sztywną broń o znacznym zasięgu. Kopie te w trakcie szarży nie wyginały się w dół pod własnym ciężarem (jak np. kopie używane przez husarię zorganizowaną na polski wzór przez Rosjan). Środek ciężkości kopii husarskiej był przesunięty do tyłu (stosunkowo ciężka przeciwwaga-kula, służąca także jako osłona dłoni żołnierza), co ułatwiało manewrowanie bronią. Grot kopii przedłużały dwa około półtorałokciowe stalowe „wąsy” (lub „pióra”), wzmacniające drzewce i uniemożliwiające odrąbanie grota. Kopie, jako jedyny rodzaj broni autoramentu narodowego, dostarczane były przez władze wojskowe. Chodziło o to, by broń ta – jednorazowego użytku – była jak najbardziej jednolita.
Po reformach Stefana Batorego husaria zaczęła się przekształcać w jazdę nieco cięższą. Zaczęto używać półpancerzy o wzmocnionej do 8 mm w środku napierśnika „ości” i masywniejszych szyszaków, w tym także typu kapalinowego. Uzupełnienie napierśnika i naplecznika (w okresie późnym odrzuconego i zastąpionego krzyżującymi się pasami ze skóry) były karwasze i – tylko przez krótki okres – nabiodrniki. Tarczę podłużną zastąpił okrągły turecki kałkan, który w XVII wieku wyszedł z użytku. W połowie XVI wieku dodano husarzowi koncerz (o długości do 160 cm), służący do kłucia, ewentualnie rozdzierania kolczug, a używany w boju po skruszeniu kopii. Pod koniec XVII wieku w formacjach husarskich i pancernych pojawiła się zbroja karacenowa. Była ona cięższa i droższa od zbroi płytowej, a przy tym stanowiła słabszą od niej ochronę, toteż była używana głównie przez dowódców i to jako zbroja paradna .

Konie
Husaria nie byłaby zdolna do osiągania swych wielkich zwycięstw bez odpowiednich koni. Nie były to konie ciężkie, bowiem takie rasy zaczęto sprowadzać do Polski dopiero w XVIII wieku. Hodowane były w kraju, a podstawą tych hodowli były rasy polskie wywodzące się od niewielkiego wprawdzie, ale odpornego na niewygody i niskiej jakości paszę tarpana. Wprowadzając odpowiednie domieszki ras wschodnich (bynajmniej nie arabskiej, lecz tureckiej, turkmeńskiej, perskiej itd.), wyhodowano konie, które w połowie XVI w. wykształciły odmianę, z której wywodziły się konie husarii. Były to więc konie wysokie, odporne i szybkie, które mogły, po długim przemarszu i niosąc na grzbiecie ważącego ok. 100 kg (wraz z uzbrojeniem) jeźdźca, wejść niemal z marszu do boju i uderzyć w cwale, przełamując siły wroga. Np. w bitwie pod Kłuszynem husaria, po całonocnym marszu, szarżowała dziesięć razy, a potem jeszcze prowadziła pościg za nieprzyjacielem. Konie musiały być też zwrotne, bo w innym wypadku husarze nie byliby w stanie walczyć z Tatarami.
Nie były to konie tanie, gdyż kosztowały po co najmniej 200 złotych czerwonych, a każdy towarzysz husarski musiał ich mieć kilka. W roku 1685 koszt wystawienia pocztu husarskiego wyceniano na 5100 zł, a był to wtedy majątek porównywalny z zakupem wsi. Oddanie lub sprzedaż takiego konia za granicę było zagrożone karą śmierci.
Zwykle towarzysze husarscy pełnili służbę wojskową mając kilka koni: dwukonno lub nawet czterokonno. Konie były zmieniane w trakcie prowadzenia działań wojennych.
Pióra, skrzydła.....
Dość osobliwym, ale charakterystycznym dla tej formacji elementem wyposażenia były pióra. Wbrew utartym schematom, wcale nie były to wyłącznie pióra orle, częściej sokole, jastrzębie, czasem krucze, a nawet gęsie, co łatwo wytłumaczyć ceną i dostępnością. Początkowo noszono je na czapkach, szyszakach, drzewcach kopii, tarczach, przy nogach końskich, a także na sławnych skrzydłach.
Do dziś w świadomości Polaków jest zakodowany obraz husarza z dwoma skrzydłami, przymocowanymi do naplecznika zbroi. Jest to obraz nie tyle może błędny, co mylący. Otóż o wiele częściej skrzydła lub skrzydło (zwykle bowiem używano jednego) mocowano do tylnego łęku siodła i to już po zajęciu przez husarza miejsca w siodle, w przeciwnym wypadku przeszkadzałoby to w dosiadzie. Bardzo często też używano skrzydeł tylko na popisach i paradach. Istnieje kilka teorii uzasadniających użycie skrzydeł; najlepiej uzasadniona wydaje się ta, która widzi w piórach czy skrzydłach element walki psychologicznej. W rzeczywistości skrzydła mogły straszyć konie nieprzyjaciela, choć nie samym szumem, którego w zgiełku bitewnym nikt by nie usłyszał, lecz swoim wyglądem. Mocowanie skrzydeł służyło również dodatkowej ochronie jeźdźca na koniu przed cięciami szablą od tyłu i przed zarzuceniem arkanu (lassa) na tułów i szyję, umożliwiając jego przecięcie.
Należy tu odnotować, że wiele elementów wyposażenia husarskiego mogło oddziaływać właśnie na psychikę nieprzyjaciela. Łopotem i migotaniem barw mamiły oczy atakowanego przeciwnika proporce przy kopiach husarskich. Przebywający wiele lat w Polsce francuski inżynier Guillaume le Vasseur de Beauplan notował:
Na czubkach kopii powiewają proporce, które są bądź biało-czerwone, bądź niebiesko-zielone lub też czarno-białe. Zawsze jednak pozostają dwubarwne i na 4 do 5 łokci (240-300 cm) długie. Jest to chyba pomyślane dla straszenia koni wrogów. Skoro bowiem [husarze] opuszczą swe kopie pędząc co koń wyskoczy, proporce owe kręcą się wkoło, budząc lęk nieprzyjacielskich koni, których szeregi chcą rozerwać.
Mimo szczegółowości opisu, Beauplan nie wspomniał o używaniu skrzydeł. O powszechnym ich użyciu przez husarzy wspominają jednak inni XVII-wieczni autorzy, odwiedzający Rzeczpospolitą, jak Sebastian Cefali w 1665 i Francois Paul D’Alerac w 1689, a przede wszystkim Karol Ogier w roku 1635:
...trudno się nie roześmiać na widok długich skrzydeł, przymocowanych do ich pleców, od których, jak oni sądzą, także konie nieprzyjacielskie się płoszą i do ucieczki rzucają.
Fakt noszenia przez husarzy skrzydeł w czasie Bitwy pod Wiedniem potwierdzał jeden z jej uczestników, towarzysz husarski, Szymon Franciszek Pułaski. O używaniu skrzydeł przez husarię wspominają również autorzy XVIII wieczni, jak Steinhauser czy Jędrzej Kitowicz pisze: „Mieli skrzydła, składające się z listwy drewnianej, przyśrubowanej do pasa, wysokie nad wierzch głowy, nad tęż głowę zakrzywione, rozmaitymi barwami wraz z piórami malowane, gałąź oliwną lub palmową naśladujące, co czyniło dziwnie piękny widok, lecz takiego lauru nie wszystkie chorągwie używały”. Niektórzy autorzy XVII-wieczni podkreślali praktyczne zastosowanie skrzydeł: „Na barkach ich sterczą wyniosłe skrzydła dla postrachu nieprzyjaciół”.
Z fragmentu listu przypowiedniego Stefana Batorego dla Stefana Bielawskiego na zaciąg roty husarskiej („Zaś pióra i inne ozdoby dla okazałości i postrachu nieprzyjaciela zależnie od upodobania każdego”) wynika, że użycie piór nie było obowiązkowe. Stanowiło ono jednak rozpowszechniony obyczaj wśród jazdy polskiej, co potwierdza zapis w regulaminie dla husarii litewskiej z 1746 roku, mówiący: „Starożytnym obyczajem skrzydła dla pocztowych przy blachach tylnych używać zatrzymuje”. Nie wszyscy husarze nosili ten element wyposażenia obowiązkowo, o czym świadczyć mogą również obrazy z epoki i relacje, nie wspominające o skrzydłach.
W naszej świadomości husarskie skrzydła ugruntowali dopiero malarze XIX-wieczni, jak Józef Brandt czy Wojciech Kossak, oraz współczesne nam wojska lotnicze i pancerne, które w swej symbolice wykorzystały ten element zbroi husarza. Wiele zbroi husarskich, znajdujących się w istniejących dziś zbiorach muzealnych, zostało wyposażonych w skrzydła dopiero w XIX wieku, i stąd powstają trudności w ustaleniu rzeczywistego wykorzystania skrzydeł. W wielu źródłach używanie „skrzydeł” husarskich miało początek podczas walk z Tatarami. Tatarzy ceniący jasyr chwytali jeńców na tzw. arkany. Skrzydła husarskie, mocowane czy to na plecach czy przy siodle, uniemożliwiały skuteczne zarzucenie liny lub też ułatwiały wydostanie się z pętli. Użycie ich w walce z innym przeciwnikiem nie miało większego znaczenia, ale prawdopodobnie z racji „strasznego wyglądu” takiego jeźdźca były stosowane.
Oprócz piór, widoczną ozdobą husarzy były skóry dzikich zwierząt. Towarzysze husarscy nosili zazwyczaj jako okrycie wierzchnie zbroi skóry lamparcie lub tygrysie, a pocztowi – dla odróżnienia – wilcze lub niedźwiedzie.



Husaria, w szeregach której sługiwali synowie pierwszych rodów Rzeczypospolitej, wyróżniała się bogactwem stroju i uzbrojenia. Wszystko (obok wspomnianych skór) lśniło od złota i drogich kamieni. Opisujący husarię Beauplan nie może powstrzymać się od uszczypliwych uwag w tej materii. Podobnie Wespazjan Kochowski, który tak pisze o husarzach:
- „Andzar za pasem, demeszka złocona
- Przy boku, wszystka turkusy sadzona;
- Emalja wisi mu aże na brzuchu
- Na złotym w ziarnka grochowe łańcuchu.
- Na głowie szturmak soboli z zaponą,
- Ten pod nożykiem wdział na bakier stroną
- Lub też zażyje czasem czaplej kity,
- A w ręku nadziak trzyma złotolity...”
Towarzysze husarscy tworzyli elitarną formację, rekrutującą się z zamożnej szlachty. Słynne były na przykład na przełomie XVI i XVII wieku określonego kroju delie husarskie, które zostały im tylko przyznane specjalną ustawą sejmową. Wszyscy zamożni, czasami bajecznie wprost bogaci, wyniośli i dumni, demonstrowali zazwyczaj swą wyższość i to w sposób, który szlachcie nie mógł się podobać. W literaturze satyrycznej tych czasów towarzysz husarski występuje jako burda, opój, samochwał. Kryła się za tym niechęć i zawiść wobec najznakomitszej formacji, ale nie tylko. Pod koniec XVII wieku coraz więcej było takich, którzy – zdobywszy zaszczytny tytuł przynależności do najpoważniejszego znaku – wracali na wieś, w obozie zostawiając tylko pocztowych i służbę.
Przepych, którym otaczali się husarze, był z jednej strony potępiany, z drugiej jednak podziwiany. Zwłaszcza cudzoziemcy, którzy z tym rodzajem wojska nie mieli u siebie do czynienia, pozostawali niezmiennie pod wrażeniem widoku husarzy. Podajmy kilka przykładów:
„Usarze to najpiękniejsza jazda w Europie przez wybór ludzi, piękne konie, wspaniałość stroju i dzielność koni [...] Usarze nie wydzielają ludzi do wart i straży przedniej i przeznaczają się jedynie do uderzenia w bitwach. Siedzi ta jazda na najlepszych koniach w kraju, uzdeczki są ozdobione blaszkami i guziczkami srebrnymi lub pozłacanymi. Siodła haftowane z łękiem złoconym, wielkie czapraki na sposób turecki, zwykle w Polsce używany, szeroko haftowany srebrem lub złotem, koncerz bardzo ozdobny [...], na ramionach noszą skórę lamparcią lub tygrysią. [...] Husarze nie cofają się nigdy, puszczając konia w całym pędzie, przebijają wszystko przed sobą.” Francois Paul d’Alerac (Dalayrac),Les anecdotes de Pologne ou memoires secrets du regne de Jean Sobieski (Amsterdam 1699, s. 21)
„Chorągiew husarska bowiem wyjechała nam z obozu naprzeciw; nie widziałem nigdy nic wdzięczniejszego od tego widoku. Szlachta polska, oni wszyscy, na pięknych rumakach, w zbroi świetnej i błyszczącej, z zarzuconymi na plecy skórami panter, lwów i tygrysów [...] Wędzidła końskie są srebrne i pozłacane, a z karku końskiego zwisają srebrne naszyjniki i kółka”
„Próżna byłaby praca opowiadać okazałość i piękność rycerstwa tego, mówić bowiem o zbrojach jego, o wysokich kopiach z długimi chorągiewkami, o tygrysich skórach, o pysznych koniach, kulbakach, rzędach, strzemionach, cuglach świecących się od złota, haftów i drogich kamieni byłoby to przyćmić ich piękność. Jest to jazda, jakiej nie ma na świecie; żywości jej i przepychu bez widzenia własnymi oczami pojąć niepodobna.” Cosimo Brunetti do Cosima III de’ Medici.


Skład chorągwi
Podstawową jednostką organizacyjną była chorągiew, zwane także rotą, czasami kompanią. Liczyła ona od 100 do 180 jeźdźców, ale na skutek strat w trakcie wojny jej liczebność mogła spaść nawet do 50. Chorągwią dowodził rotmistrz, zastępcą rotmistrza był porucznik, z czasem pojawił się także namiestnik, zastępujący porucznika. Husarze wybierali spośród siebie chorążego – najlepszego żołnierza, który trzymał sztandar chorągwi.
Chorągiew składała się z pocztów – zwykle 3-4 konnych, choć zdarzały się i takie, które liczyły 6 lub nawet 7 ludzi. Dowódcą pocztu był towarzysz – szlachcic, który do służby zgłaszał się z 2-3 pocztowymi (zwanymi także pachołkami lub czeladnikami). Byli oni jego zbrojnymi sługami. Towarzysz zapewniał im konie i rynsztunek, a w zamian za to pobierał cały żołd, którego tylko część przekazywał pocztowym. Każdej chorągwi towarzyszył także tłum ciurów – pospolitych sług zajmujących się końmi, rozbijających obóz, naprawiających ekwipunek itd.
Taktyka
„Póki kopii a husarza staje, będzie Polak pan w polu. Skoro kopia zginie, zginie i polska cnota.” –
Andrzej Maksymilian Fredro – wojewoda podolski (1620-1679)
Sukcesy husarii były efektem taktyki wypracowanej i przyjętej dla tej formacji, a stosowanej tylko w Polsce (chociaż husarii używano w Siedmiogrodzie i w Rosji). Siłę husarii stanowiły elementy walki, naturalne dla jazdy wschodniej (impet i ruchliwość), połączone z elementami właściwymi jeździe zachodniej (zwartość formacji), a także pewne elementy przynależne tylko tej formacji (najdłuższe kopie, umiejętność rozluźniania i zacieśniania szyków w trakcie szarży). Dzięki impetowi husaria mogła rozbijać formacje zachodniej piechoty i jazdy, które nastawione na walkę na broń palną (jeszcze niedoskonałych rusznic i arkebuzów) nie mogły powstrzymać jej szarż. Dzięki swej ruchliwości i koniom (husaria była bardzo szybka) mogła więc śmiało walczyć i zwyciężać zarówno z ciężką jazdą i piechotą Zachodu, jak i z lekką jazdą wschodnią – turecką, a nawet z Tatarami.
Minimalne straty podczas szarż brały się ze specjalnego, właściwego tylko dla polskiej husarii sposobu prowadzenia ataku: aż do momentu oddania salwy przez wroga szarża była prowadzona w dość luźnym szyku (około 3 m odstępu między końmi w każdym szeregu), który zacieśniano dopiero tuż przed wrogiem (100–60 m), nieraz nawet do zbliżenia się „kolano w kolano”. Szansa na trafienie któregokolwiek z husarzy w trakcie szarży była nikła, gdyż wbrew potocznemu mniemaniu, żołnierze przeciwnika nie starali się celować precyzyjnie do atakujących, lecz jedynie kierowali swą broń w stronę szarżującej jednostki. Strzelający liczyli na to, że przy palbie salwą całego szeregu (lub kilku szeregów), kule i tak w kogoś trafią. I choć niejednokrotnie zalecano, aby żołnierze celowali dokładnie do ludzi i koni, nie przynosiło to efektu. Widząc szarżującą masę konnicy piechur ulegał bardzo silnym emocjom i stresowi. W takiej sytuacji o wiele łatwiej było strzelać w ogólnym kierunku do szarżującej jednostki, niż brać poszczególnych konnych na cel. Stąd też niskie straty własne husarzy. A jeśli nawet pod kimś ubito konia, można go było w luźnym szyku wyminąć, zaś czuwający z boku luzacy podprowadzali następnego, dzięki czemu husarz mógł brać udział w szarży w dalszych szeregach.
Ostateczne uderzenie na nieprzyjaciela następowało już w szyku maksymalnie zwartym – stąd owa skuteczność przełamywania. Co więcej, niektóre chorągwie były na tyle sprawne, że potrafiły w pełnym biegu rozluźnić szereg już zwarty, a następnie ponownie go zewrzeć. Pozwalało to na uchronienie się przed ewentualnymi salwami kolejnych szeregów piechoty – jeżeli takie zdołały dokonać manewru: czas pomiędzy odejściem szeregu pierwszego, zajęcie miejsca przez drugi, wbicie w ziemię forkietów i oddanie salwy, wynosił – przy bardzo sprawnych muszkieterach – kilkanaście sekund. Husaria w galopie (a później w cwale) przebywała w tym samym czasie 30–50 m. Jeśli pierwszy szereg muszkieterów wypalił z 80 m (choć efekt takiej salwy był bardziej psychologiczny, niż fizyczny), drugi szereg z 50 m, to trzeci szereg kontrmarszującej piechoty mógł jeszcze wystrzelić z ok. 20 m. Ta ostatnia salwa, z minimalnej odległości, była najgroźniejsza, lecz gdy i ona nie zatrzymała atakujących, muszkieterzy byli miażdżeni przez walec ludzi i koni. Nie mieli szansy na schowanie się za pikinierów. Ważnym atutem były długie kopie, dzięki którym jeźdźcy mogli dosięgać broniących się piechurów. Po złamaniu kopii w boju – zazwyczaj na pół, w ręku pozostawało około dwumetrowe drzewce mające pewną wartość bojową.
Dowódca piechoty musiał ocenić, czy bardziej mu się opłaca strzelanie z dużej odległości (ale z małym efektem), czy też z minimalnej odległości, licząc na to, że salwa powstrzyma szarżę, lecz narażając żołnierzy na rozbicie w wypadku, gdy to się nie udało.
Optymalnym wyjściem dla piechurów było w takich przypadkach wykorzystanie przeszkód terenowych naturalnych czy sztucznych (rowy, kozły hiszpańskie, świńskie pióra itp.), które powstrzymywały jazdę, pozwalając piechocie na prowadzenie ognia z minimalnej odległości, bez ryzyka, że zostanie ona zniszczona przez jazdę. Tak było np. pod Kłuszynem w 1610 r., gdzie chronioną przez płot piechotę atakowała husaria. Pewne szanse na zatrzymanie szarży husarskiej dawała także metoda ustawienia muszkieterów przeciwko jeździe stosowana przez Szwedów od czasów Gustawa Adolfa. Polegała ona na tym, że cały skwadron muszkieterów ustawiano w trzy rzędy, przy czym żołnierze pierwszego szeregu klękali, drugiego – stawali głęboko pochyleni, zaś żołnierze trzeciego przybierali normalną pozycję strzelecką. Tak ustawiony skwadron mógł oddać salwę z trzech szeregów jednocześnie, lub też oddać trzy szybkie salwy bez konieczności wykonywania kontrmarszu. Również w wypadku, kiedy tak ustawiona piechota strzelała nie jedną salwą, ale szeregami, manewr husarii z rozluźnieniem już zwartego szeregu i szybkim jego zwarciem mógł uchronić jazdę przed stratami.
Dodać wypada, że koń w cwale podlega tym samym emocjom, co siedzący na nim jeździec. Z tego też powodu po salwie piechoty padały tylko te konie, które dostały postrzał śmiertelny lub gruchocący kości. Inne, nawet kilkakrotnie ranne, gnały dalej, co sprawiało wrażenie w szeregach muszkieterów, że strzały są niecelne, lub też że koniom husarskim nie szkodzą.
BITWA POD OBERTYNEM 22 VIII 1531- www.Historio.pl
OdpowiedzUsuń- Gdyby ktoś chciał zobaczyć świetną infografikę
- szczegółowe fakty i opisy zapraszamy na naszą stronę:
http://historio.pl/bitwa-pod-byczyna/
zobacz także:
http://historio.pl/bitwa-pod-obertynem-22-viii-1531/